Na piwo mogę sobie co najwyżej popatrzeć. Na szczęście jest na co, bo oto właśnie browar Jan Olbracht wypuścił serię piw z etykietami, które wyrysował im Andrzej Mleczko. Dowcipne? Kontrowersyjne? Na granicy dobrego smaku? Nieważne, ważne, że przyciągają uwagę, bo poprzednie to naprawdę, aż krzyczały "nie kupuj tego piwa, jest takie nudne!". Tak, jestem zwolenniczką teorii, że kupuje się oczami.
Tutaj macie zestawienie etykiet ze starej i nowej serii.
zdjęcie podprowadzone z https://www.facebook.com/monopolowyczarnykot/
A tutaj wachlarz nowych etykiet.
Żadnego nie miałam okazji jeszcze próbować (bo gardło), ale z Zaufanego Źródła wiem, że Córa Koryntu (weizenbock) jest tak dobra, jak sugeruje etykieta. Ja z kolei mam chrapkę na Królewskie Tajemnice (stout) i Powrót Króla (APA).
Na razie po próbie kuracji Aspiryną i syropkiem sięgnęłam po broń ostateczną - domową pigwówkę robioną na spirytusie. Leczy wszelkie choroby ciała i duszy.
No, i byle do piątku, w piątek posiedzenie i degustacja stouta Mojego Ulubionego Piwowara Domowego. :)
Piłam Olbrachotwego stouta i byłam mocno zawiedziona :( Po próbie dwóch piw z Olbrachta (nie pamiętam co oprócz stouta piłam, zdaje się, że Powrót Króla) zrezygnowałam z dalszej degustacji. Etykietki mają super, trzeba im przyznac :)
OdpowiedzUsuń