zdjęcie butelek

zdjęcie butelek

wtorek, 8 lipca 2014

Beer Revolution.

Jakiś czas temu zaczęła się w Polsce tzw. Beer Revolution. Zaczęły się otwierać multitapy, browary regionalne, kontraktowe, rzemieślnicze, a sklepy i knajpy wypełniły się hop-head'ami polującymi na odpowiednią ilość IBU, stopni Plato, wczytującymi się w gatunki chmieli, drożdży, słodów, wąchających  swoje zdobycze w pięknych pokalach, najlepiej teku. Czy to IPA? AIPA, IIPA, CIPA, PIPA, DIPA, single hop IPA?

Ale o co chodzi? IBU-sribu, teku-bzdeku. Piwo to piwo. Wielu ludzi nadal dzieli je na (zacytuję) "jasne, mocne lub smakowe". Że niepasteryzowane? Przecie jest Kasztelan, po co kombinować?!

No nie do końca. Tak, też się kiedyś zdziwiłam. A potem dałam się wciągnąć.

Tak naprawdę Beer Revolution zaczęła się w USA a bohaterem głównym był amerykański chmiel Cascade, który powstał ze skrzyżowania dwóch innych chmieli - angielskiego Fuggle i rosyjskiego Serebrianka. Taki tam. Na początku nikt się zbytnio nim nie przejął.
Aż browar Anchor postanowił uwarzyć single hop'a właśnie na Cascadzie, wyszło im piwo Liberty Ale. I wszyscy dostali korby! Zaczęli ładować ten chmiel w ilościach wcześniej nieznanych. Nagle okazało się, że chmiel nie tylko nadaje goryczkę, ale może też nadać smaku. Dziś jest to najpopularniejszy gatunek chmielu używany w browarach rzemieślniczych.

Moje odczucia na temat Cascade są bardzo różne. Piłam trzy single hop'y na tym chmielu i każdy smakował inaczej.

W piwie od Ursa Maior czułam... ananas. No nie dało się inaczej. Etykieta sugerowała grapefruit. Ale to tylko moje odczucia.
Zaś w IPA od Doctora Brew przeważał grapefruit. Oni lubią sypnąć chmielem, oj lubią.

To była mało profesjonalna degustacja ;)

Pamiętam, że na premierze Cascade IPA wszystkim wchodziło gładko. Zbyt gładko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz